Halina Poświatowska (Wietnam 1965)

Halina Poświatowska


I

na szczęście
rodzice mi dali łatwo palne ciało
wystarczy odrobina benzyny
w lekkich fałdach sukienki
wystarczy odrobina siarki
na ciemnej główce zapałki

nie mów mi o miłości
nie przypominaj o zapachu lasu
o moich młodych włosach
o palcach

zapaliłam ten stos
żeby rozświecić ziemię

po omacku szłam i w ciemności

nie przypominaj o palcach
nie przywołuj zapachu

spójrz - płonę z miłości

II

jeszcze ciągle nie wiem czemu to uczyniłam
miałam matkę i ojca i małego brata
który psocił biegnąc do szkoły
lubiłam zwierzęta przyjaźniłam się nawet z gwiazdami
opłakiwałam śmierć każdego kwiatu

dlaczego dlaczego to uczyniłam

gazety napisały o mnie
pewien fotoreporter zdołał nawet utrwalić
moje dogasające członki
niewiele tego było
garść dwie

matka nie umiała odczytać imienia z popiołu
brat kręcił się niecierpliwie i widząc
że oślepła z rozpaczy uciekł
zamiatacz uliczny posypał piaskiem ciemną plamę na trotuarze

jeszcze ciągle nie wiem dlaczego

nieobecna tułam się w wietrze nikt nie chce mnie zauważyć

nikt jeszcze nie położył ręki na mojej głowie
a przecież mam włosy miękkie i lśniące jak letni dzień
usta stworzone do pocałunków...

III

dawno temu
moją dziecinną wiarę
zabiło okrucieństwo
mogłam napisać dramat
albo wiersz
mogłam wychować kilkoro dzieci
nauczyć je nienawiści

mogłam wejść do własnego domu
otworzyć okno
odetchnąć wieczornym powietrzem
posłuchać o czym rozmawiają liście

mogłam uśmiechać się do ludzi
mówić dzień dobry
mówić do widzenia
mówić jaką pani ma piękną suknię

mogłam oswoić kota tak
że chodziłby za mną krok w krok
i może umarłby wtedy gdybym
ja umarła

dawno temu
przeżyłam to wszystko
w krótkim okamgnieniu

a teraz jestem niczym
ukołyszcie do snu sumienia
nie patrzcie w dogasający żar



Wietnam / 1965

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz