Halina Poświatowska
I
na szczęście
rodzice mi dali łatwo palne ciało
wystarczy odrobina benzyny
w lekkich fałdach sukienki
wystarczy odrobina siarki
na ciemnej główce zapałki
nie mów mi o miłości
nie przypominaj o zapachu lasu
o moich młodych włosach
o palcach
zapaliłam ten stos
żeby rozświecić ziemię
po omacku szłam i w ciemności
nie przypominaj o palcach
nie przywołuj zapachu
spójrz - płonę z miłości
II
jeszcze ciągle nie wiem czemu to uczyniłam
miałam matkę i ojca i małego brata
który psocił biegnąc do szkoły
lubiłam zwierzęta przyjaźniłam się nawet z gwiazdami
opłakiwałam śmierć każdego kwiatu
dlaczego dlaczego to uczyniłam
gazety napisały o mnie
pewien fotoreporter zdołał nawet utrwalić
moje dogasające członki
niewiele tego było
garść dwie
matka nie umiała odczytać imienia z popiołu
brat kręcił się niecierpliwie i widząc
że oślepła z rozpaczy uciekł
zamiatacz uliczny posypał piaskiem ciemną plamę na trotuarze
jeszcze ciągle nie wiem dlaczego
nieobecna tułam się w wietrze nikt nie chce mnie zauważyć
nikt jeszcze nie położył ręki na mojej głowie
a przecież mam włosy miękkie i lśniące jak letni dzień
usta stworzone do pocałunków...
III
dawno temu
moją dziecinną wiarę
zabiło okrucieństwo
mogłam napisać dramat
albo wiersz
mogłam wychować kilkoro dzieci
nauczyć je nienawiści
mogłam wejść do własnego domu
otworzyć okno
odetchnąć wieczornym powietrzem
posłuchać o czym rozmawiają liście
mogłam uśmiechać się do ludzi
mówić dzień dobry
mówić do widzenia
mówić jaką pani ma piękną suknię
mogłam oswoić kota tak
że chodziłby za mną krok w krok
i może umarłby wtedy gdybym
ja umarła
dawno temu
przeżyłam to wszystko
w krótkim okamgnieniu
a teraz jestem niczym
ukołyszcie do snu sumienia
nie patrzcie w dogasający żar
Wietnam / 1965
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz