Tadeusz Gajcy: "1942. Noc wigilijna"


Wieczorny szatan monetę zimna
ważył na dłoni...
Parzyła izby zamieć swieczek,
kiedy smieszne figurki zatargały jak w dzwonnicach sznurkiem,
uniosły stopy na bojazliwy centymetr -
nie mogły odlecieć.
Wplatał lepkie palce w oczy snieg,
no i szeptał, uporczywie szeptał;
szatan załkał w szubienicę jak w flet
i rozwiesił płacz w drzewie jak szkiełka.
Więc choinka. - A na sznurku pajacyk,
kolędować Małemu, niech krzepnie,
pójdz - złóż dary - nie wystarcza popatrzeć -
drzewko smutne, a u ciebie swiece.
Lulajże w powrozie, lulajże na haku,
niech się wysni obrus biały i błyszczaca jodła.
Szept przygarnał - z tego szeptu twój opłatek
i ojczyzna ciemniejaca w nagłych gwiazdach z ognia.


https://www.youtube.com/watch?v=sOn0Sl3ByaQ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz