Stanisław Barańczak: "Lot do Seattle"



Czasem wiersz trafi prosto w serce. Poruszy najczulsze struny.
W Wojniczu można schować się przed lipcową burzą w parku obok zaniedbanego Pałacu Dęmbskich. I z muszli koncertowej czytać wiersze Barańczaka. Mając ścianę deszczu za publiczność.

Posłuchajcie: https://www.youtube.com/watch?v=Lh5J2RNNM4Q


Stanisław Barańczak
"Lot do Seattle"


Mężczyzna o wyglądzie drwala i kobieta w ciąży,
na oko piąty miesiąc, po twojej prawej stronie;
tak, ona mieszka na Wschodnim Wybrzeżu, leci
odwiedzić matkę w Seattle; tak, spędziła tam całe dzieciństwo,
owszem, lubi to miasto; nie, on leci dalej,
do Anchorage, to już jego trzeci rok na Alasce,
tak, jest tam ładnie o tej porze roku;
ich słowa są dobroduszne i obłe jak obłoki
po lewej ręce. W trzech plastikowych szklankach
topnieją jednakowe kostki lodu.
Trzy pary równoległych stóp, pod nimi wolno
przesuwa się wspólny kontynent. Tak wielka i czuła bliskość,
tak całkowicie jesteś od nich oddzielony.
Nie, ona jeszcze nie wie, że odkryją u niej raka piersi,
nie, jemu nikt nie powiedział, że po wybuchu na dworcu w Atenach będzie na fotografii ciałem turysty, leżącym
koło przechowalni bagażu, z wystającą spod prześcieradła dłonią.
Tak bardzo chciałbyś pomóc, tak zupełnie nic
nie możesz zrobić, wpatrzony bezradnie w obłok.
Kobieta prosi, abyś zasłonił okno: razi ją słońce.


1 komentarz: